Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2017

Rozdział 16

Obraz
Wyjęłam żyletkę i... Natychmiast opuściłam ją na ziemię. Co ja robię? Westchnęłam ciężko i podniosłam ją z podłogi, po czym schowałam ją do szuflady. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszedłam z łazienki. Zrobiłam drugie podejście wejścia do salonu tego dnia. Odsunęłam drzwi i osłupiałam. Znowu. Na ścianie wyświetlała się z mapą, na której świecił się na czerwono jakiś punkt, a Harry rozmawiał przez telefon. - Właśnie wysłałem tam kilkoro ludzi. Tak, są już na pozycjach. Zaraz dorwiemy tego drania. Co u Gwen? To nie jest teraz istotne. Macie go? Reszty już nie usłyszałam. Wybiegłam stamtąd jak najszybciej. Byłam wściekła. Nie istotne? Jakim prawem? Postanowiłam sobie udowodnić, że przesadzam. Wróciłam do wejścia do salonu. Mój mąż nadal rozmawiał przez telefon. Nagle ktoś chwycił mnie za ramię. Podskoczyłam ze strachu. - Spokojnie nerwusku. - powiedział Matt. - Ciii... - szepnęłam, chcąc by Harry nas nie zauważył. - Siedź cicho Matty i słuchaj. - I jak idzi...

Żyletka? Nie, dziękuję.

Obraz
Kochani. W poprzednim rozdziale, wprowadziłam motyw żyletki. Chciałabym zaznaczyć, że osobiście nie jestem za cięciem się i tego nie propaguję. W mojej opinii, jest to bezsensowne okaleczanie się, które robi nam niepotrzebne ślady na skórze. Popłynie krew i co? Problem zniknie? Zmniejszy to fizyczne cierpienie? Nie. Tylko je pogłębi. Jeszcze nie wiem gdzie żyletka Gwen wyląduje, ale wiedzcie że nie jestem za tymi metodami.

Rozdział 15

Obraz
*Gwen* - Co ty tu robisz? - spytał Harry swojego młodszego brata. - Stoje. - Matt uśmiechnął się pod nosem. Zaśmiałam się pod nosem. - Po co przyszedłeś? Śledzisz dla Tony'ego? - Ciebie też miło widać braciszku. - prychnął mój przyjaciel. - Tak się składa że ocalałem w tych beznadziejnych igrzyskach, a i tak oskarżasz mnie o szpiegostwo. To wina Lacey, że tak długo mnie nie było. Po za tym pochwaliłeś się swojej żonie, że masz nową prace? Oboje z Harrym, zdębieliśmy. - Skąd wiesz? - mój mąż zmierzył brata uważnym spojrzeniem. - Lacey. Starszy ze Strepów westchnął. - Co to za praca? - spojrzałam mu prosto w oczy. - Mam się zacząć bać? - Jestem głównym strategiem i dowódcą oporu. - Oporu? - spytałam ze zdziwieniem. - Przecież dyktatura się już skończyła. - Może i tak, ale trzeba złapać jeszcze pozostałych ludzi prezydenta. - A jak ci się coś stanie? Jesteśmy dzień po ślubie. Nie chce zostać wdową. - Nie zostaniesz. Centrum dowodzenia będzie, tu w domu. - Centrum d...