Rozdział 16

Wyjęłam żyletkę i...
Natychmiast opuściłam ją na ziemię.
Co ja robię?
Westchnęłam ciężko i podniosłam ją z podłogi, po czym schowałam ją do szuflady.
Wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszedłam z łazienki.
Zrobiłam drugie podejście wejścia do salonu tego dnia.
Odsunęłam drzwi i osłupiałam.
Znowu.
Na ścianie wyświetlała się z mapą, na której świecił się na czerwono jakiś punkt, a Harry rozmawiał przez telefon.
- Właśnie wysłałem tam kilkoro ludzi. Tak, są już na pozycjach. Zaraz dorwiemy tego drania. Co u Gwen? To nie jest teraz istotne. Macie go?
Reszty już nie usłyszałam.
Wybiegłam stamtąd jak najszybciej.
Byłam wściekła.
Nie istotne?
Jakim prawem?
Postanowiłam sobie udowodnić, że przesadzam.
Wróciłam do wejścia do salonu.
Mój mąż nadal rozmawiał przez telefon.
Nagle ktoś chwycił mnie za ramię.
Podskoczyłam ze strachu.
- Spokojnie nerwusku. - powiedział Matt.
- Ciii... - szepnęłam, chcąc by Harry nas nie zauważył. - Siedź cicho Matty i słuchaj.
- I jak idzie misja? - starszy Strep nawet nie zwrócił na nas uwagi, tylko gadał dalej. - Dobrze? Czemu pytasz ciągle o moją żonę, huh? Tak, spokojnie, nie dowie się o niczym. Z resztą to tylko roczny staż. Tatiana mnie wyszkoli na różnych płaszczyznach. Co jej powiem?
Reszty nie zamierzałam usłyszeć.
Cofnęłam Matt'a do tyłu i zaczęłam mówić na głos.
- No i wiesz Matty, ona powiedziała, że to jedna wielka fikcja.
 Harry podniósł głowę i się rozłączył.
Zbyt nerwowo.
- I jak było? - spytał.
- Całkiem znośnie. - mruknął mój przyjaciel. - Z kim rozmawiałeś?
- Z mamą. - westchnął teatralnie. - Chce, bym pojechał na rok do Australii.
- Po co? - udałam zainteresowanie.
- Poprowadzić kurs samoobrony, dla nowicjuszy w jej szkole.
- Nie umiesz kłamać. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Słyszałaś? - spytał zszokowany.
- Widać, kto jest dla ciebie najważniejszy. - w przypływie gniewu, podszedłam do lustra wiszącego na ścianie, zamachnęłam się i uderzyłam w nie.
Z moich kłykci zaczęła lecieć krew.
Strep'owie patrzyli na mnie w szoku.
Matt ochłonął jako pierwszy i poszedł po apteczkę.
Za to, mój mąż...
- Nie chciałem, byś była zazdrosna. Zrozum, muszę zrobić ten kurs. Im mniej tym sułgusow, tym dla ciebie lepiej. Z resztą, obiecałem to prezydentowi i...
- Zamknij się. - przerwał mu brat, podchodząc do mnie i zaczynając opatrywać mi rękę. - Jesteś służbistą i tyle.
- Zamknij się... - nie dokończył, widząc, że z mojej ręki leci coraz więcej krwi. - Gwenny?
- Nic do mnie nie mów. - to były ostatnie słowa zanim straciłam przytomność.

*Harry*

 - Nic do mnie nie mów. - po tych słowach zemdlała.
Złapałem ją w ostatnim momencie, zanim upadła na stertę szkła na podłodze.
Szybko położyliśmy ją na kanapie i próbowaliśmy ocucić, jednocześnie opatrując jej rękę.
Po niedługim czasie otworzyła oczy. 
- Dobrze się czujesz? - spytałem z troską.
- A ty nie w Australii? - wyszeptała z przekąsem.
- Dopiero jutro wieczorem, będę się pakować. - odparłem nie widząc nic złego w moim wyjeździe.
- Musimy pogadać. - Matt patrzył na mnie wyzywającym wzrokiem.
- O czym? Chcesz zostawić Gwen samą? - spytałem.
- To ja powinienem cię o to samo spytać. Jesteś nie poważny. Rób tak dalej, a ją stracisz.
- O czym ty mówisz?
- O tym że jak wyjedziesz to ją stracisz.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żyletka? Nie, dziękuję.

Rozdział 21 (Ostatni)

Rozdział 8