Rozdział 7
Lisa
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Odkąd rozstaliśmy się z Jerrym, moje życie straciło sens.
I jeszcze Harry.
Tydzień temu go zamkęli.
Po tym wydarzeniu bezsilność stała się nie tylko moim towarzyszem ale i ciężarem.
Postanowiłam wrócić do USA.
Przekraczając próg mojego dawnego domu, poczułam ogrąmną pustkę.
Jego mieszkańcy już dawno nie żyli.
Mama Ort, Tata Ort, Matt..
Po moim policzku spłynęło kilka łez.
Otarłam je wierzchem dłoni i skierowałam się w kierunku kuchni.
I zobaczyłam w niej... Cartera.
Carter
- Lissa? - spytałem zszokowany jej widokiem. - Co ty tutaj robisz?
- To raczej ja powinnam cię o to samo spytać. Przecież cię zabili.
Była bardzo blada.
Podszedłem do niej widząc że ledwo trzyma się na nogach.
- Opowiem ci wszystko, ale najpierw usiądź.
Gdy już to zrobiła, rozpocząłem swoją tyrade.
- To było w dzień mojej, nie mojej śmierci. Do mojego biura przyszło moje
lustrzane odbicie. Powiedziało mi że jest moim bliźniakiem i że ma na imię John. Wyszliśmy na miasto żeby pogadać.
On szedł szybciej, a ja cofnąłem się po jakieś papiery. I gdy wróciłem... - głos mi zadrżał. - Gdy zobaczyłem tam Vanesse oraz to że gadała o darowaniu jej życia i poświęceniu za nią mojego brata, postanowiłem usunąć się w cień.
Lissa położyła mi dłoń na ramieniu.
- Obiecaj że znowu nie odejdziesz.
- Obiecuje Lis...
- Gwen. - poprawiła mnie. - Lissa Hartley już umarła.
Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego.
Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.
Miałem wyjść z cienia i zrobić jej niespodziankę.
Ale teraz?
W mojej głowie ciągle rozbrzmiewały ich słowa:
- Wiesz, co mnie najbardziej dziwi? - spytała Vanessa.
- To że Carter żyje?
- To że już go nie kocham...
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Odkąd rozstaliśmy się z Jerrym, moje życie straciło sens.
I jeszcze Harry.
Tydzień temu go zamkęli.
Po tym wydarzeniu bezsilność stała się nie tylko moim towarzyszem ale i ciężarem.
Postanowiłam wrócić do USA.
Przekraczając próg mojego dawnego domu, poczułam ogrąmną pustkę.
Jego mieszkańcy już dawno nie żyli.
Mama Ort, Tata Ort, Matt..
Po moim policzku spłynęło kilka łez.
Otarłam je wierzchem dłoni i skierowałam się w kierunku kuchni.
I zobaczyłam w niej... Cartera.
Carter
- Lissa? - spytałem zszokowany jej widokiem. - Co ty tutaj robisz?
- To raczej ja powinnam cię o to samo spytać. Przecież cię zabili.
Była bardzo blada.
Podszedłem do niej widząc że ledwo trzyma się na nogach.
- Opowiem ci wszystko, ale najpierw usiądź.
Gdy już to zrobiła, rozpocząłem swoją tyrade.
- To było w dzień mojej, nie mojej śmierci. Do mojego biura przyszło moje
lustrzane odbicie. Powiedziało mi że jest moim bliźniakiem i że ma na imię John. Wyszliśmy na miasto żeby pogadać.
On szedł szybciej, a ja cofnąłem się po jakieś papiery. I gdy wróciłem... - głos mi zadrżał. - Gdy zobaczyłem tam Vanesse oraz to że gadała o darowaniu jej życia i poświęceniu za nią mojego brata, postanowiłem usunąć się w cień.
Lissa położyła mi dłoń na ramieniu.
- Obiecaj że znowu nie odejdziesz.
- Obiecuje Lis...
- Gwen. - poprawiła mnie. - Lissa Hartley już umarła.
Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego.
Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.
Miałem wyjść z cienia i zrobić jej niespodziankę.
Ale teraz?
W mojej głowie ciągle rozbrzmiewały ich słowa:
- Wiesz, co mnie najbardziej dziwi? - spytała Vanessa.
- To że Carter żyje?
- To że już go nie kocham...
Komentarze
Prześlij komentarz