Rozdział 8
Vanessa
- Wiesz, co mnie najbardziej dziwi? - spytałam Gwen.
- To że Carter żyje? - odparła.
- To że już go nie kocham... - powiedziałam zmęczonym głosem. - Wole Doriana.
Gwen prychnęła.
- Tego lalusia? Serio? - splunęła. - Carter, chodź tu.
Zza drzew wyszedł chłopak, w blond włosach za ucho, ramonetce narzuconej na białą bluzkę, jeansy i stare Conversy.
Dopiero po chwili rozpoznałam w nim Cartera.
- To ty? - szepnęłam.
- To ja. - wzruszył ramionami.
Widać było po nim że był przygaszony.
Musiał słyszeć moją rozmowę z Gwenny.
- Przepraszam. - mruknęłam.
- Za to że, bujasz się z jakimś debilem? Nie ma sprawy. - po chwili zwrócił się do mojej towarzyszki. - Ort, idziemy ratować Harrego.
Tony
- Po co to robisz? - spytał zmęczonym głosem Harry.
- Briget wybrała ciebie. Proste? - wysyczałem.
- Mówiłem jej że...
- Gówno mnie obchodzi co jej mówiłeś. - przerwałem mu. - Miała z tobą dziecko.
- Podziękuj jej siostrze. - mruknął. - Nagadała jej coś i nas zdradziła.
- Zamknij się! Ostatnie życzenie?
Tyle że to nie był mój głos...
Tylko mojej siostry...
Gwen
- Zamknij się! Ostatnie życzenie?
Tony chyba nie zrozumiał od razu kto do niego mówi, bo odwrócił się po dłuższej chwili.
Pistolet miał skierowany prosto w mojego towarzysza.
I wtedy zrozumiałam...
Byłam dla niego ważna.
Zasłoniłam Cartera.
- Powiem ci coś. - spojrzałam prosto w oczy brata. - Też tak miałam...
- Wątpie... - przerwał mi, mówiąc przez zaciśnięte zęby.
- Nie przerywaj. - powiedziałam spokojnie, acz stanowczo. - Zanim strzelisz, chce ci coś powiedzieć. Też mój ukochany zrobił dziecko innej. Też było mi ciężko, ale wiesz co? Jak przyszło co do czego, to mnie ocalił. Zasłonił własnym ciałem przed kulą. - po moim policzku spłynęło kilka łez. - Ocalił mi życie. Gdyby nie on, mnie by nie było. Możesz strzelać.
Sekundę później uslyszałam odgłos pistoletu zdeżającego się z podłogą.
W następnej, otwieranie celi.
✳ ✳ ✳
Witam państwa sprzed budynku, gdzie przed chwilą osądzono Tony'ego Clarka który, wrabiał w zabójstwo księżniczki Briget Jones która, w rzeczywistości się zabiła z powodu nieszczęśliwej miłości, Harrego Strepa.
Dotychczas winnego, oczyszczono z wszelakiej winy.
- Wiesz, co mnie najbardziej dziwi? - spytałam Gwen.
- To że Carter żyje? - odparła.
- To że już go nie kocham... - powiedziałam zmęczonym głosem. - Wole Doriana.
Gwen prychnęła.
- Tego lalusia? Serio? - splunęła. - Carter, chodź tu.
Zza drzew wyszedł chłopak, w blond włosach za ucho, ramonetce narzuconej na białą bluzkę, jeansy i stare Conversy.
Dopiero po chwili rozpoznałam w nim Cartera.
- To ty? - szepnęłam.
- To ja. - wzruszył ramionami.
Widać było po nim że był przygaszony.
Musiał słyszeć moją rozmowę z Gwenny.
- Przepraszam. - mruknęłam.
- Za to że, bujasz się z jakimś debilem? Nie ma sprawy. - po chwili zwrócił się do mojej towarzyszki. - Ort, idziemy ratować Harrego.
Tony
- Po co to robisz? - spytał zmęczonym głosem Harry.
- Briget wybrała ciebie. Proste? - wysyczałem.
- Mówiłem jej że...
- Gówno mnie obchodzi co jej mówiłeś. - przerwałem mu. - Miała z tobą dziecko.
- Podziękuj jej siostrze. - mruknął. - Nagadała jej coś i nas zdradziła.
- Zamknij się! Ostatnie życzenie?
Tyle że to nie był mój głos...
Tylko mojej siostry...
Gwen
- Zamknij się! Ostatnie życzenie?
Tony chyba nie zrozumiał od razu kto do niego mówi, bo odwrócił się po dłuższej chwili.
Pistolet miał skierowany prosto w mojego towarzysza.
I wtedy zrozumiałam...
Byłam dla niego ważna.
Zasłoniłam Cartera.
- Powiem ci coś. - spojrzałam prosto w oczy brata. - Też tak miałam...
- Wątpie... - przerwał mi, mówiąc przez zaciśnięte zęby.
- Nie przerywaj. - powiedziałam spokojnie, acz stanowczo. - Zanim strzelisz, chce ci coś powiedzieć. Też mój ukochany zrobił dziecko innej. Też było mi ciężko, ale wiesz co? Jak przyszło co do czego, to mnie ocalił. Zasłonił własnym ciałem przed kulą. - po moim policzku spłynęło kilka łez. - Ocalił mi życie. Gdyby nie on, mnie by nie było. Możesz strzelać.
Sekundę później uslyszałam odgłos pistoletu zdeżającego się z podłogą.
W następnej, otwieranie celi.
✳ ✳ ✳
Witam państwa sprzed budynku, gdzie przed chwilą osądzono Tony'ego Clarka który, wrabiał w zabójstwo księżniczki Briget Jones która, w rzeczywistości się zabiła z powodu nieszczęśliwej miłości, Harrego Strepa.
Dotychczas winnego, oczyszczono z wszelakiej winy.
Komentarze
Prześlij komentarz