Rozdział 19
- Nie sądziłam że kiedyś tu wrócę. - zaczęłam rozglądać się po bazie we Włoszech, gdzie po raz pierwszy spotkałam Vanesse. Kiedy Opór tu wrócił? - spytałam mojego brata.
- Jakiś rok temu. - Tony wzruszył ramionami. - A teraz do rzeczy. Pewnie się zastanawiasz dlaczego, znowu cię tu ściągnęliśmy.
Na potwierdzenie, skinęłam głową.
- Będziesz robić za ochronę Harry'ego.
- Ale... - już miałam coś powiedzieć kiedy, Tony mi przerwał.
- Oprócz mnie, to ty masz najlepsze wyszkolenie w naszym oddziale. Ja nie mogę się ujawnić.
- Na pewno nie masz kogoś lepszego ode mnie? - spytałam z nadzieją.
- Nie. - Clark uśmiechnął się złośliwie. - Aha. Czy wspominałem że, dla niepoznaki macie udawać zakochaną parę?
- Też się cieszę że, cię widzę. - odparł Harry przepuszczając mnie w drzwiach wejściowych.
Wyminęłam go bez słowa i poszłam zanieś moje rzeczy do pokoju dla gości.
Chwilę później dołączył do mnie.
- Co cię ugryzło? Przecież mamy współpracować.
Zamarłam ze swetrem w ręku.
- Naprawdę nie wiesz? - włożyłam ubranie na półkę.
- No właśnie nie. Przecież to że, wzięliśmy rozwód nie oznacza że, musimy zachowywać się jak najwięksi wrogowie.
- Strep, posłuchaj. - westchnęłam głęboko. - Ja wiem że, jestem na misji. Wiem również to że, musimy żyć w jako takiej zgodzie by niczego nie zepsuć ale, nie oczekuj ode mnie że, rzucę ci się na szyję z radości, a widać że tego chcesz.
Mój były mąż, na chwilę odwrócił wzrok co tylko mnie utwierdziło w moim przekonaniu że, mam rację.
Zapadła niezręczna cisza.
Harry przerwał ją mimo swojego zażenowania.
- Muszę zanieść ważne dokumenty do bazy. Pójdziesz ze mną?
- Muszę.
Droga minęła nam na nic nieznaczącej rozmowie.
Na pierdołach.
Już, już prawie byliśmy na miejscu, gdy usłyszałam trzask za plecami.
Obróciłam się niemal natychmiast, jednocześnie unikając ciosu nożem.
Pchnęłam Harry'ego do tyłu, dając mu szansę na ucieczkę, jednak on chwilę potem był przy mnie.
Blondynka to wykorzystała i zadała cios Strepowi w ramie.
Odsunął się, jednak nie dość wystarczająco by, uniknąć ciosu.
Nóż rozciął skórę, z której popłynęła momentalnie krew.
Gdy nasz oprawca chwilowo zapomniał o mojej obecności, wykopnęłam mu nóż z ręki.
Nie wiem jak to się stało ale, w jednym ułamku sekundy dawne wspomnienia wróciły.
Rozpadł się mur, którym odgradzałam się od Harry'ego.
Zaczęłam atakować ze zdwojoną siłą.
Zadawałam cios, po ciosie.
Nie miałam litości.
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
Chwilę przed zadaniem ciosu, zostałam zablokowana.
To Harry.
- Gwen, już wszystko dobrze. Uciekła. - wyszeptał i mocno mnie przytulił.
Oddałam uścisk ze zdwojoną siłą, na co Strep zareagował głośnym syknięciem.
No tak, jego rana.
- Przepraszam. - po tych słowach się odsunęłam.
Musiał zauważyć moje zmieszanie, bo uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Jaaa... Przepraszam za moje zachowanie. - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Daj spokój. Każdemu zdarza się gorszy dzień.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie. Nie chodzi tylko o dzisiaj. Chodzi mi o pocałunek z Twoim bratem, ten rozwód i...
Nie dokończyłam, ponieważ wpił się w moje usta.
Nie pozostałam mu dłużna.
Nasze języki walczyły o dominację, a wargi pragnęły coraz większej bliskości.
Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy zabrakło nam powietrza.
- Nigdy mnie już nie zostawiaj Ort. - wysapał Harry.
- Już nigdy. - pocałowałam go szybko w usta, po czym zabrałam się za zbieranie porozrzucanych po całym placu kartek.
Gdy skończyłam, spostrzegłam, że na placu pojawił się Matt z apteczką.
- Czemu ja zawsze muszę cię niańczyć? - spytał mój przyjaciel, swojego starszego brata.
- Mnie nie pytaj. - zaśmiał się brązowowłosy.
- Powinienem zostać lekarzem. - prychnął blondyn pod nosem.
- To dobry pomysł. - uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, jeśli nie weźmiesz pod uwagę tabunów rebeliantów. - odparł z przekąsem.
- Od kiedy jesteś pesymistą? - spytał z udawanym przerażeniem Harry.
- Odkąd jesteś moim bratem. - zaśmiał się młodszy ze Strepów.
- Jakiś rok temu. - Tony wzruszył ramionami. - A teraz do rzeczy. Pewnie się zastanawiasz dlaczego, znowu cię tu ściągnęliśmy.
Na potwierdzenie, skinęłam głową.
- Będziesz robić za ochronę Harry'ego.
- Ale... - już miałam coś powiedzieć kiedy, Tony mi przerwał.
- Oprócz mnie, to ty masz najlepsze wyszkolenie w naszym oddziale. Ja nie mogę się ujawnić.
- Na pewno nie masz kogoś lepszego ode mnie? - spytałam z nadzieją.
- Nie. - Clark uśmiechnął się złośliwie. - Aha. Czy wspominałem że, dla niepoznaki macie udawać zakochaną parę?
- Też się cieszę że, cię widzę. - odparł Harry przepuszczając mnie w drzwiach wejściowych.
Wyminęłam go bez słowa i poszłam zanieś moje rzeczy do pokoju dla gości.
Chwilę później dołączył do mnie.
- Co cię ugryzło? Przecież mamy współpracować.
Zamarłam ze swetrem w ręku.
- Naprawdę nie wiesz? - włożyłam ubranie na półkę.
- No właśnie nie. Przecież to że, wzięliśmy rozwód nie oznacza że, musimy zachowywać się jak najwięksi wrogowie.
- Strep, posłuchaj. - westchnęłam głęboko. - Ja wiem że, jestem na misji. Wiem również to że, musimy żyć w jako takiej zgodzie by niczego nie zepsuć ale, nie oczekuj ode mnie że, rzucę ci się na szyję z radości, a widać że tego chcesz.
Mój były mąż, na chwilę odwrócił wzrok co tylko mnie utwierdziło w moim przekonaniu że, mam rację.
Zapadła niezręczna cisza.
Harry przerwał ją mimo swojego zażenowania.
- Muszę zanieść ważne dokumenty do bazy. Pójdziesz ze mną?
- Muszę.
Droga minęła nam na nic nieznaczącej rozmowie.
Na pierdołach.
Już, już prawie byliśmy na miejscu, gdy usłyszałam trzask za plecami.
Obróciłam się niemal natychmiast, jednocześnie unikając ciosu nożem.
Pchnęłam Harry'ego do tyłu, dając mu szansę na ucieczkę, jednak on chwilę potem był przy mnie.
Blondynka to wykorzystała i zadała cios Strepowi w ramie.
Odsunął się, jednak nie dość wystarczająco by, uniknąć ciosu.
Nóż rozciął skórę, z której popłynęła momentalnie krew.
Gdy nasz oprawca chwilowo zapomniał o mojej obecności, wykopnęłam mu nóż z ręki.
Nie wiem jak to się stało ale, w jednym ułamku sekundy dawne wspomnienia wróciły.
Rozpadł się mur, którym odgradzałam się od Harry'ego.
Zaczęłam atakować ze zdwojoną siłą.
Zadawałam cios, po ciosie.
Nie miałam litości.
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
Chwilę przed zadaniem ciosu, zostałam zablokowana.
To Harry.
- Gwen, już wszystko dobrze. Uciekła. - wyszeptał i mocno mnie przytulił.
Oddałam uścisk ze zdwojoną siłą, na co Strep zareagował głośnym syknięciem.
No tak, jego rana.
- Przepraszam. - po tych słowach się odsunęłam.
Musiał zauważyć moje zmieszanie, bo uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Jaaa... Przepraszam za moje zachowanie. - spojrzałam mu prosto w oczy.
- Daj spokój. Każdemu zdarza się gorszy dzień.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie. Nie chodzi tylko o dzisiaj. Chodzi mi o pocałunek z Twoim bratem, ten rozwód i...
Nie dokończyłam, ponieważ wpił się w moje usta.
Nie pozostałam mu dłużna.
Nasze języki walczyły o dominację, a wargi pragnęły coraz większej bliskości.
Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy zabrakło nam powietrza.
- Nigdy mnie już nie zostawiaj Ort. - wysapał Harry.
- Już nigdy. - pocałowałam go szybko w usta, po czym zabrałam się za zbieranie porozrzucanych po całym placu kartek.
Gdy skończyłam, spostrzegłam, że na placu pojawił się Matt z apteczką.
- Czemu ja zawsze muszę cię niańczyć? - spytał mój przyjaciel, swojego starszego brata.
- Mnie nie pytaj. - zaśmiał się brązowowłosy.
- Powinienem zostać lekarzem. - prychnął blondyn pod nosem.
- To dobry pomysł. - uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, jeśli nie weźmiesz pod uwagę tabunów rebeliantów. - odparł z przekąsem.
- Od kiedy jesteś pesymistą? - spytał z udawanym przerażeniem Harry.
- Odkąd jesteś moim bratem. - zaśmiał się młodszy ze Strepów.
Komentarze
Prześlij komentarz