Rozdział 11
- Nic. - rozległ się głos za naszymi plecami.
Wszyscy odwrócili się jak na komendę.
- Czy ja śnie? - powiedzieliśmy równocześnie z Harrym.
Przed nami stała tyłem, średniego wzrostu brunetka z końskim ogonem i cała ubrana na czarno, Briget.
Ta Bridget.
Zmarła księżniczka.
Po chwili się odwróciła.
- Albo, zmieniam zdanie. Dwójka upartych mężczyzn, walcząca o moje względy. Przepraszam pysiaczku. - zarzuciła ręcę na szyję mojego chłopaka.
Harry jednak strzepnął jej łapska z siebie i powiedział:
- Nie interesują mnie już, twoje nędzne przeprosiny.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Odmawiasz mi?
- Tak. - odpowiedział Strep ze złośliwym uśmieszkiem. - Ale Clark, ci z pewnością nie odmówi.
Spojrzałam na brunetkę.
Widać było że, straciła rezon.
- Tony? - widać było że, zmiękła na wzmiankę o moim bracie.
- Musisz nam pomóc. - odezwałam się po raz pierwszy odkąd, odkryliśmy że, żyje.
- Kim jesteś?
- Narzeczoną Harrego. - uśmiechnęłam się złośliwie.
Tony
Ale ja byłem głupi.
Dałem się złapać jak totalny idiota.
Moim krótkim rozmyślaniom, przerwał trzask otwieranych drzwi.
A za nimi stała...
Briget...
- Ja śnie... - wyszeptałem.
- Mam nadzieję że, o mnie i o naszym dziecku. - uśmiechnęła się lekko.
- Naszym? - nagle się wyprostowałem, niczym deska.
- Tak. - brunetka zgarbiła się. - To od początku było twoje dziecko. Użyłam Harrego jako, przykrywki aby, dać mi i tobie trochę prywatności. Zawsze, liczyłeś się tylko ty. Nie chciałam niszczyć waszej przyjaźni.
Więcej nie dałem jej powiedzieć.
Złączyliśmy się w namiętnym i pełnym miłości, pocałunku.
Komentarze
Prześlij komentarz